Sprawując
funkcje publiczne każdy naraża się na oceny. Ja też. Dobrze, że tak jest, bo w
końcu moja praca polega na realizacji takich działań publicznych, działań
oczekiwanych przez mieszkańców. Ale wtedy budzą też niezadowolenie w myśl
zasady „jeszcze się taki nie urodził…”
I tu
niespodzianka. Kilka dni temu do Urzędu wpłynęła skarga/pismo. Poskarżono się
na moje działania m.in. do PGK Koszalin, do Prezydenta Miasta Koszalina, do
rzecznika koszalińskiego ratusza. Dlaczego? Bo uchwaliliśmy Lokalny Program Rewitalizacji,
bo są tam pomysły, które grupka kilku już osób totalnie neguje. Niebezpieczne w
tym jest jednak to, że dalej posługują się listą podpisów osób (z danymi
osobowymi!!!), które dawno dostały odpowiedź i wyjaśnienia dotyczące pewnej
wersji zagospodarowania sianowskiej starówki. Warto zweryfikować, czy czasem
nie ma kogoś na tej liście, która krąży już chyba po całej Polsce. Bo to też
media, też wiele innych instytucji (czasem nawet bardziej sensownych niż
przywołane wyżej).
Ale wracając
do sprawy … bać się czy nie? … śmiać czy czuć zaniepokojenie? … co po takiej
skardze zrobi mi PGK, co koszalińscy samorządowcy? Nie wiem, ale czuję
delikatne zaniepokojenie. Żartuję. Czuję bardziej zażenowanie, że są tacy,
którzy w imię swoich pomysłów (a bardziej negacji pomysłów innych, bo
alternatywy nie pokazano, może poza stwierdzenia „niech będzie jak jest”) są
w stanie zrobić już chyba dosłownie wszystko. Bo skoro mieszkaniec Sianowa
chce sprzymierzyć się z firmą, która od lat zatruwa życie mieszkańców
naszego miasteczka, to moim skromnym zdaniem bardziej już upaść nie można.
A może się
mylę, może są jeszcze jakieś niespodzianki?