Nieuchronnie
zbliża się w polskich samorządach ciekawy czas. Czas kampanii wyborczej, bo
przecież już jesienią wybory. Przez
ostatnie miesiące wiele osób pytało mnie o moją decyzję. Co chcę robić. Wiele
też mówiono w różnych kręgach o mojej przyszłości samorządowej. I nie jest
tajemnicą, że proponowano mi start w koszalińskich wyborach samorządowych. Choć
propozycje padały z różnych środowisk, też od normalnych, zwykłych ludzi, to
nigdy nie miałem wątpliwości co chcę. Oczywiście zawsze miło jest słyszeć dobre
słowo o sobie, namowy i zapewnienia, że byłbym dobrym, kompetentnym prezydentem
Koszalina. I za każde takie słowo dziękuję.
Jednak ci
którzy mnie lepiej znają wiedzą, że nie było we mnie wahań. Wiedziałem, że chcę
być dalej burmistrzem gminy i miasta Sianów. Dlaczego? Bo tu udało się stworzyć
super atmosferę, tu mam poczucie prawdziwej wspólnoty z mieszkańcami, w końcu
tu mamy wspaniały zespół osób pracujących dla tych mieszkańców. Oczywiście,
żeby tak się stało trzeba wygrać wybory, tak to bywa w demokracji. I bardzo
dobrze, bo wybory to zawsze podsumowanie, bilans dokonań, ale też konfrontacja
wizji, którą mają kandydaci i ich komitety. My w naszej grupie taką wizję mamy
i od lat ją realizujemy, mamy też wiele pomysłów. A że nie brakuje nam, czy też
mi, konsekwencji i uporu w dążeniu do postawionych celów, to spokojnie i
odważnie patrzę na kampanię samorządową.
Wracając
jeszcze do Koszalina (przecież nie jest tajemnicą, że tam mieszkam) to kilka
następnych miesięcy będzie tam ciekawych. Jak się okazuje start w wyborach
zadeklarowało kilku ciekawych kandydatów, więc jest szansa na zmiany. Bo wielu
mieszkańców tego miasta zmian oczekuje. Z ciekawością będę się przyglądał
koszalińskiej kampanii, chętnie będę uczestniczył w ewentualnych spotkaniach
wyborczych, może nawet czasem się odezwę. Bo jak słyszę koszalińskich
decydentów, to czasem mam wrażenie, że ludzi traktują jak „nic nie wiedzące
istoty”. Bo oni zawsze wiedzą lepiej. Nie, proszę państwa, my samorządowcy nie
zawsze wiemy lepiej.